Strona główna arrow Nasze świadectwa arrow Ada
Musisz tego posłuchać
Strona główna
Aktualności
Skrzynka intencji
Forum Duchowej Pomocy
Nasze świadectwa
Czytelnia
Galeria Sola Fide
Polecane strony
Sola Gratia
Napisz do nas
Multimedia
Zaloguj Się Wyszukaj Jeśli chcesz taki serwis
Często czytane:
Gościmy
Aktualnie jest 1 gość online
Licznik odwiedzin
odwiedzających: 2206234
Ada PDF Drukuj E-mail

Image

Bóg szuka człowieka

Od dzieciństwa na jakiś sposób uczono mnie wierzyć w Boga. Lubiłam chodzić do kościoła na różne nabożeństwa i bynajmniej nie dlatego, że ktoś mi kazał. Potrzebowałam Boga już jako dziecko. W okresie dorastania byłam bardzo nieszczęśliwa i zakompleksiona. Mając 18 lat nie widziałam sensu istnienia. Nie cieszyło i nie pociągało mnie to, co moich rówieśników: piwo, dyskoteki, bilard itp. Przestałam chodzić do kościoła, chociaż nie zaprzeczyłam istnieniu Boga. Obwiniałam Go jednak o wszystko, co złe w moim życiu.

Nie chciałam żyć. Myślałam o samobójstwie. Pamiętam, że wtedy zaczęłam czytać Biblię. Ktoś mi wtedy powiedział, że gdy raz zacznę ją czytać, to już zawsze do niej będę wracać. Słowo Boga było moim lekarstwem. W Biblii znalazłam pokrzepiające słowa, które koiły i goiły moje rany. Z dnia na dzień odrzuciłam myśli o samobójstwie, a raczej same odeszły. Teraz wiem, kto za nimi stał...

Czytałam Biblię jeszcze przez kilka miesięcy. Potem zdałam na studia. Wyjechałam. Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe wyzwania. Odeszłam od kościoła, gdyż bardzo mi się nie podobało to, co się w nim dzieje. Porzuciłam też niestety Biblię. Już mi nie była potrzebna. Wyszłam za mąż. Zapomniałam o Bogu. Przez 10 lat był gdzieś tam z boku. Przypominałam sobie o Nim zwłaszcza wtedy, gdy działo się coś złego. „Odklepałam” wtedy „Ojcze Nasz”, ale nic więcej. Uważałam, że jestem „wolna” i z zacięciem zastrzegałam, że nigdy już nie wstąpię do żadnego kościoła. Wyśmiewałam ludzi, którzy chodzili po ulicy z Biblią lub pukali do drzwi z Ewangelią. Oczywiście zachowywałam Tradycję, bo przecież „co ludzie powiedzą”...

Stopniowo pojawiały się problemy i nieporozumienia w pracy. Na co dzień spotykałam się z niesprawiedliwością i zawiścią. Często popadałam w depresję i przygnębienie. W końcu problemy skumulowały się tak, iż nie widziałam z nich wyjścia i nie byłam w stanie nic zrobić, aby je rozwiązać. Pojawiały się we mnie pytania egzystencjalne: „Jaki sens ma to wszystko, co się dzieje? Po co żyję? Po co się męczę? Po co tyle trudu, kłopotów, wysiłku? Po co ten pęd i zabieganie? Umrę i co? Nic już po mnie nie zostanie i nic dalej już nie ma?!” Czegoś potrzebowałam. Ciągle czułam pustkę. Nie wiedziałam wtedy, że potrzebuję Boga. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Bóg o mnie nie zapomniał.  Pukał ciągle do drzwi mojego serca. Odnalazł mnie, jak zagubioną owcę. Znowu zaczęłam czytać Biblię. Przypominałam sobie teksty, które znałam na pamięć. Wróciłam do Biblii tak, jak ktoś kiedyś zapowiedział. Jakże żywe były teraz te słowa! Bóg nie rozwiązał moich problemów od razu. Pojawiły się też nowe, ale pomógł mi na nie spojrzeć z perspektywy i wskazał, co w życiu jest najważniejsze. Pokazał, że jest nadzieja, a tą nadzieją jest Chrystus.

Oddałam swoje życie Jezusowi. Jezus ratuje mnie codziennie. Nadaje sens życiu. Dał odpowiedzi na wiele pytań. Wypełnił moje życie. Bez Niego już nie chcę żyć. Teraz naprawdę czuję się wolna.

Nowości
Pomyśl, że...
kosodrzewina_m.jpg

Nie ma człowieka, który by miał moc nad wiatrem i mógł go zatrzymać. Nikt nie ma mocy nad dniem śmierci i nie jest zwolniony od walki, a bogactwo nie uratuje tych, którzy je posiadają - Koh. 8,9

Sonda
Jak często otrzymujesz odpowiedź na swoje modlitwy?
  
Czy Bóg jest drobiazgowy w oczekiwaniach wobec człowieka?
  
Webdesign Go3.pl