Przez klasztorną furtę Byłam zakonnicą. Idąc do klasztoru sądziłam, że jest to szczyt mojej Bożej drogi, że jest to moja duchowa przystań. Jak widać, Bóg poprowadził mnie dalej. Można by rzec wypchnął moją łódź na środek wielkiego jeziora wiary, dając mi do rąk jedną, jedyną mapę-Biblię. Wielu twierdzi, że odchodząc z kościoła katolickiego odeszłam od wiary, a jednocześnie zdradziłam Boga.
To nieprawda…Bóg poprzez swoje Słowo umocnił mnie jeszcze bardziej, rozlewając we mnie moc Ducha Świętego objawiającego się w tej świętej księdze. Zakochałam się w Chrystusie, a raczej to On zanurzył mnie w swojej miłości i zapragnęłam podążać Jego drogą. Bóg spełnia nasze pragnienia, nawet te najmniejsze, trzeba dać Mu tylko szansę. Przez pięć lat spędzonych w klasztorze, szłam i szukałam znaków potwierdzających moje powołanie do Nazaretu. W trudnościach zadawałam sobie pytanie: czy tego właśnie chce ode mnie Bóg? Wielokrotnie stawałam przed trudną decyzją co wybrać…”święte posłuszeństwo zakonu” czy Słowo Boga. Szłam mimo bólu, jednocześnie wierząc, że przecież jestem tu dla Niego, więc On mnie prowadzi. Rzeczywiście okres tych pięciu lat mogę nazwać czasem przygotowawczym do tej codzienności, w której żyję obecnie. W ostatnim roku mojego pobytu za murami ciszy, przechodząc dość mocny kryzys wiary, wołałam do Boga o pomoc. Bóg odpowiedział mi w dość zaskakujący sposób. Pierwszy raz weszłam na czat katolicki chcąc porozmawiać o tym wszystkim, co dzieje się we mnie. Chodziło mi o to, by ktoś spoza z zewnątrz spojrzał na mój problem i spróbował pomóc mi dojrzeć przyczynę stanu, w jakim tkwiłam. Wiedziałam, że tu odnajdę odpowiedź. Zaczęłam rozmawiać z jedną osobą, coraz bardziej otwierając się przed nią. Byłam spragniona tych duchowych rozmów, chłonęłam jak gąbka wszystkie ich treści. Kiedy dowiedziałam się, że nie rozmawiam z katoliczką, trochę mnie to zaniepokoiło. Nie, dlatego że stałyśmy na przeciwległych brzegach, ale właśnie, dlatego że do wielu doktrynalnych spraw podchodziłyśmy podobnie. Myślę, że było to Boże działanie - furtka, przez którą Duch Święty mógł wejść i dać mi światło na kolejny etap drogi. Oczywiście zaczęłam szukać materiałów dotyczących tego kościoła i coraz mocniej odczuwałam, że wiele mnie z nimi łączy. W tamtym czasie było to dla mnie przerażające. Kulminacyjnym punktem było moje pierwsze spotkanie w realu z Renatą i z jej wspólnotą w częstochowskiej filharmonii. To było miejsce, w którym doświadczyłam niesamowitej mocy modlitwy. Bóg zadziałał poprzez przyjaźń i naszą wzajemną otwartość na siebie. Tam dokonała się moja przemiana…wracałam do siebie już jako inna osoba. Wiedziałam już wewnętrznie, że tu gdzie jestem nie mogę zostać…to nie jest miejsce, które Bóg mi wyznaczył. Kompletnie nie rozumiałam tego co dzieje się we mnie, ale z ufnością powierzyłam to Chrystusowi. Dwa miesiące później niespodziewanie dowiedziałam się o moim niedopuszczeniu do ślubów…musiałam odejść, tak po prostu z dnia na dzień. Od dnia naszego spotkania w filharmonii jakby podświadomie czekałam na to wydarzenie. Bóg otworzył mi drzwi, bym mogła doświadczyć prawdziwej wolności zawartej w Nim samym. Postanowiłam się oddać całkowicie w dłonie Najwyższego, lecz to nie było takie proste. Co jakiś czas powracało emocjonalne przywiązanie do tradycji, Eucharystii i wielokrotnie upadałam pod jego ciężarem. Nasze życie to ciągła walka, ciągły bój o przetrwanie na drodze zbawienia. Chrzest, który przyjęłam pół roku później nie uwolnił mnie od powracającej przeszłości. Przymierze z Panem, które było mi dane przyjąć, było tak naprawdę początkiem mojej duchowej drogi. To wielka łaska, którą otrzymuje każdy…trzeba jedynie tę łaskę przyjąć i wprowadzić w życie. Jego Prawo - Przykazania jest dialogiem między nami, a Bogiem. A tylko szczery, otwarty dialog prowadzi do zażyłej przyjaźni z Jezusem. Wielu z was czytających te słowa stoi jeszcze przed wyborem tej drogi, jedynej i niepowtarzalnej. Niech Pan wskaże wam kierunek i doda sił w podejmowaniu kolejnych kroków w stronę Miłości. Niech Pan prowadzi nas wszystkich, niech Jego Imię będzie uwielbione na wieki. Amen. |