Terapeutyczne działanie światła odkryli już starożytni. Może dlatego słońce było jednym z najważniejszych bóstw. Grecy wierzyli, że w świątyniach światła uzdrawiany jest tak duch, jak i ciało. W Indiach do dziś ludzie patrzą na słońce przez kolorowe szkiełka, co przynosi poprawę ich stanu zdrowia. Siłę fototerapii doceniła współczesna medycyna. To skuteczny sposób leczenia m.in. zimowej depresji.
Zima to choroba — napisał francuski pisarz Alfred de Musset. Rację przyznała mu dziś medycyna. Od listopada do marca odczuwamy brak energii do działania i przygnębienie. W przypadku wielu osób apatia jest tak ciężka, że lekarze zaczęli mówić o depresji zimowej. W Polsce zapada na nią ok. 10% ludzi, więcej choruje w Skandynawii. Dlatego tam od lat zimą nosi się na czole specjalne opaski z terapeutyczną świetlówką. Choroba ta związana jest bowiem ze skróceniem dnia i zmniejszeniem ilości dziennego światła, które do nas dociera. Jeśli lato jest pochmurne, na depresję zimową zapada więcej ludzi i jej objawy dopadają nas wcześniej. Choroba dotyczy najczęściej osób między 30. a 60. rokiem życia; kobiety cierpią na nią nawet cztery razy częściej niż mężczyźni. Z powodu braku odpowiedniej ilości światła dochodzi do zaburzenia rytmów biologicznych, takich jak czuwanie ― sen, dobowe wahania temperatury ciała, rytm dobowy wydzielania niektórych hormonów. Dyrygentem naszych rytmów biologicznych jest w dużej mierze melatonina. W depresji zimowej jej wydzielanie zostaje zachwiane: następuje przesunięcie wytwarzania tego hormonu z godzin nocnych na tzw. godziny późnonocne. Do zaburzeń dochodzi dodatkowo, gdy używamy w nocy jaskrawego światła lub pijemy alkohol, który hamuje uwalnianie melatoniny. Obserwując ludzi, naukowcy zauważyli, że tam, gdzie zimą dzień jest zdecydowanie krótszy, więcej osób dopada chandra. I tak zainteresowano się wpływem niedoboru naturalnego światła na ludzki organizm. A różnica w natężeniu światła zależnie od pogody jest ogromna: w dzień pochmurny dociera do nas zaledwie ok. 300 luksów, w dzień słoneczny na płaskiej powierzchni naliczono nawet 100 tys. luksów! Lekarze zaczęli się zastanawiać, czy zastąpienie naturalnego światła sztucznym może mieć działanie terapeutyczne. Badając właściwości fal świetlnych o różnej częstotliwości, rosyjscy naukowcy z ośrodka pracującego na rzecz medycyny kosmicznej odkryli, że działając na człowieka światłem o określonej długości fali, można modyfikować różne czynności organizmu. Na Zachodzie od lat ogromną popularnością cieszą się lampy przeciwdepresyjne. Z tego rodzaju terapii zaczęli też korzystać polscy lekarze. Fototerapię stosuje się zwykle przez tydzień, a czas naświetlania podczas terapeutycznego seansu jest uzależniony od natężenia światła (od 2,5 tys. do 10 tys. luksów) i wynosi od pół godziny do dwóch godzin. Najszybszą poprawę stanu zdrowia przynoszą naświetlania poranne, a fototerapia jest najskuteczniejsza we wczesnej fazie choroby. W leczeniu depresji zimowej lekarze posługują się długością fali, która daje żółte odcienie światła. Inne barwy światła (inna długość fal) wykorzystywane są przy leczeniu cukrzycy, otyłości, wad wzroku, chorób układu krążenia czy zaburzeń układu nerwowego. Światło przyspiesza gojenie ran, odleżyn, wrzodów; daje dobre wyniki przy leczeniu reumatyzmu czy kontuzji u sportowców. Ten rodzaj terapii wykorzystywany jest również w kosmetologii. Przy pokonywaniu zimowej depresji terapia światłem jest niezbędna, ale jeśli nie mamy możliwości korzystania ze specjalnej lampy, trzeba sobie pomóc w inny sposób. Można np. doświetlać mieszkania silniejszymi żarówkami (byle nie w porze nocnej). W zimowy dzień, szczególnie słoneczny, należy jak najdłużej spacerować i eksponować się na światło. Jak wynika z badań, przygnębieniu przeciwdziałają też ćwiczenia fizyczne. Na jednym z amerykańskich uniwersytetów naukowcy porównali dobrodziejstwa płynące z aktywności ruchowej z efektami długotrwałej psychoterapii. Osoby, które cierpiały na depresję, podzielono na dwie grupy. Jedna grupa przez dziesięć tygodni była poddawana terapii biegowej, a druga w tym samym okresie przeszła intensywną psychoterapię. Pierwsza grupa spotykała się z trenerem i ćwiczyła trzy razy w tygodniu. Osobom tym podczas biegu nie pozwalano dyskutować na temat ich depresji. Druga grupa zajmowała się tylko psychoterapią. Gdy eksperyment dobiegł końca, u biegających pacjentów nastąpiła największa poprawa stanu zdrowia. Co ważniejsze, rok później większość osób z pierwszej grupy terapeutycznej nadal biegała, chociaż była już wolna od depresji. W walce z depresją zimową sprzymierzeńcem jest też dieta. Proste ograniczenie spożycia tłuszczu nie tylko pomoże zachować normalną wagę ciała, ale da poczucie przypływu energii. Wysoki poziom tłuszczu we krwi prowadzi bowiem do zmniejszenia ilości tlenu dostępnego dla mózgu. Ospałość i brak energii są tego skutkiem. Dietetycy zalecają jedzenie większej ilości ciemnego pieczywa, pełnoziarnistych produktów zbożowych oraz warzyw i owoców przy znacznym ograniczeniu spożycia mięsa, nabiału i tłustych sosów. Nie można zapomnieć o jeszcze jednym bardzo ważnym elemencie: naszym nastawieniu do innych. Pewien lekarz dawał niezwykłą receptę pacjentom nękanym zniechęceniem i depresją, nazywając to terapią dziękuję: „Przez sześć tygodni proszę mówić dziękuję za każdym razem, gdy ktoś wyświadczy panu uprzejmość. Aby okazać, że naprawdę myśli pan to, co mówi, proszę się przy tym uśmiechać”. Po sześciu tygodniach większość pacjentów odczuwała znaczną poprawę swego stanu psychicznego. Bo życzliwe usposobienie skutecznie wspiera walkę z depresją! Katarzyna Lewkowicz-Siejka |